Młodzi, nie lękajcie się świętości! Wzbijajcie się na wysokie szczyty, bądźcie pośród tych, którzy pragną osiągnąć cele godne synów Bożych.

Jan Paweł II

Instytut Dialogu Międzykulturowego im. Jana Pawła II w Krakowie prezentuje nagrodzone prace konkursu literacko – fotograficznego „Jedność w różnorodności”. Praca literacko – fotograficzna mogła dotyczyć zarówno wydarzeń, zjawisk, architektury, miejsc jak i tradycji i obrzędów, stanowiących przykład sztuki oraz kultury związanej z wielokulturowością i różnorodnością dowolnego regionu Polski. Dziś praca pt. „Skarby Ziemi Gorlickiej”, uczniów Zespołu Szkolno – Przedszkolnego w Libuszy, kategoria 11- 15 lat.

 

Autorzy:

Natalia Czech
Katarzyna Kosiba
Kinga Naszewska
Izabela Szkaradek
Aleksandra Przybyłowicz
Urszula Wojna
Katarzyna Rządca
fot. Katarzyna Kosiba, Izabela Szkaradek


 

Skarby Ziemi Gorlickiej

Ziemia Gorlicka to od wieków ojczyzna wielu kultur i religii. W tym miejscu od lat splatają się ścieżki kulturowe Polaków, Łemków i Żydów. Tragiczne doświadczenia I i II wojny światowej oraz gehenna holokaustu i tragizm „Akcji Wisła” w szczególny sposób zmieniły oblicze naszego regionu. Na zawsze odcisnęły tu swój ślad cmentarze, drewniane cerkwie łemkowskie, stare kapliczki i synagogi. Są to dowody niezwykłej różnorodności kulturowej wschodniej Polski i prawdziwe skarby Ziemi Gorlickiej.

Beskid Gorlicki kryje w sobie wiele ludzkich historii. Są to także historie ludzi, którzy swoim życiem pokazują, że najważniejsze jest to, co łączy, nie to, co dzieli. Taka jest nasza bohaterka, pani Melania, która jest dumna ze swego łemkowskiego pochodzenia, ale równocześnie podkreśla, że kocha Polskę jako swoją ojczyznę. Nasza bohaterka ma 67 lat, urodziła się w Smerekowcu, a po ślubie zamieszkała wraz z mężem w Bartnem. Jej rodzina uniknęła tragedii przesiedlenia, gdyż ojciec pracował na posadzie państwowej – był leśniczym. Rodzina męża także, ponieważ jej teściowa wyszła za mąż za Polaka. Inni, których zna, nie mieli tyle szczęścia.

Widziała wiele krzywd, ją samą los doświadczył (w wieku 9 lat miała poważne problemy ze zdrowiem), jednak wita nas z uśmiechem, zaprasza do kuchni, częstuje herbatą, jakbyśmy ją znali od dawna. Jest taka szczerość i ciepło w tym spotkaniu. Czujemy się tu dobrze. Mimo to nieśmiało pytamy o jej wyznanie. Chętnie opowiada o nabożeństwach w cerkwi. Niedzielna msza jest obowiązkowa, rozpoczyna się o godz.8.00 i trwa nawet półtorej godziny. Nasza rozmówczyni ze śmiechem dodaje, że wszystko zależy od tempa śpiewania ludzi. Pani Melania zna tu wszystkich dookoła. Dwadzieścia trzy rodziny mają łemkowskie pochodzenie. Wylicza po kolei nazwiska. Mimo, że nikogo tu nie znamy (mieszkamy 30 kilometrów stąd), słuchamy uważnie. Czyni to z uwagą, by nikogo nie pominąć. To niejako namacalny dowód, że to, o czym mówi, to rzeczywistość tej ziemi. Reszty dopełnia obraz cerkwi greckokatolickiej, do której pani Melania chodzi na modlitwę. Gdy była mała, ojciec woził ją wraz z rodzeństwem na nabożeństwa do Koniecznej. Wtedy tego nie rozumiała i buntowała się. Teraz wie, że ojciec chciał, by jego dzieci pamiętały, że wywodzą się z obrządku greckokatolickiego.

Pani Melania z wielką radością opowiada o świętach Bożego Narodzenia w tradycji łemkowskiej. Niektóre zwyczaje są podobne do tych kultywowanych w kościele rzymskokatolickim. Dopytujemy zwłaszcza o te, które nie są nam znane, jak mycie twarzy i rąk wodą z pieniędzmi. Pani Melania tłumaczy nam, że robi się to po to, „aby pieniądze się nas trzymały”. W ten dzień gospodarz nie zapomina także o zwierzętach, chleb z czosnkiem ma zapewnić im zdrowie. Aby przez cały rok nie zabrakło chleba, na stole kładzie się dwa bochenki, a na chlebie zboże. Zamiast opłatkiem, Łemkowie dzielą się prosforą, bułeczką przyniesioną z cerkwi. Bardzo zaciekawił nas zwyczaj związany z przyjściem na świat nowego członka rodziny. Ze względu na panującą biedę, proszono dwunastu kumów, a każdy z nich przynosił kawałek materiału, tzw. krzyżmo, z którego potem matka szyła dziecku ubranie do chrztu.

Niezwykle ważne dla nas było to, iż mogliśmy podczas tego niecodziennego spotkania usłyszeć język łemkowski, którym pani Melania posługuje się doskonale. Języka tego nauczyła ją mama. W jej rodzinnym domu mówiono tylko po łemkowsku. Pani Melania wspomina, że gdy zaprowadzono ją do polskiej szkoły, nauczycielka załamała ręce, dowiedziawszy się, że nie mówi po polsku. Szybko jednak nadrobiła braki i wkrótce miała lepsze wyniki w nauce niż inne dzieci. Obecnie w domu pani Melanii także mówi się po łemkowsku. Nauczyła tego języka swoje dzieci (ma trzech synów i dwie córki) oraz wnuki (doczekała ich już sześcioro: najstarszy ma 26 lat, a najmłodszy 3 latka). Z sąsiadami pochodzenia łemkowskiego rozmawia w rodzimym języku, z Polakami – doskonale porozumiewa się po polsku.

Zapytana o przykre wspomnienia związane ze swym łemkowskim pochodzeniem, zamyśla się. Pamięta, że w dzieciństwie nie zawsze rówieśnicy odnosili się do niej życzliwie. Dzieci przezywały ją Rusinka, ale nie przejmował się tym zbytnio, z czasem chyba się przyzwyczaiła. Na zawsze pozostały jej w sercu słowa matki: „Na kamień rzucaj chleb, a nigdy kamień na kamień, bo dobro do ciebie wróci”. Tego samego starała się nauczyć swoje dzieci. W jej domu wszystkich przyjmuje się życzliwie, bez względu na to, jakiego są pochodzenia. Wszystkich traktuje się tak samo.

Pani Melania w swoich wypowiedziach podkreśla, że przede wszystkim ważne jest to, co łączy ludzi. „Nie ważne czy Polak, czy Żyd. Ważne jest serce” - to słowa pani Melanii, które pragniemy przytoczyć na koniec, by stały się niejako puentą naszego reportażu - historii o kobiecie, która modli się za wszystkich, nieważne jakiego są pochodzenia. I jeszcze cenna rada naszej bohaterki: „Nie należy się gniewać, tylko szanować, prosić o Boże miłosierdzie, pokój i o pogodę”. Pozostaje nam tylko zapamiętać te mądre słowa i próbować postępować, jak bohaterka naszej historii.

 

Newsletter

Zapisz się
do góry